|
NIEDZIELA
Edycja sandomierska 04/2005
U Matki Bożej w Rakowie
Autor: Mirosław Kowalik
Kiedy w trzecim ćwierćwieczu XVI w. biskupi krakowscy
sprzedawali ziemię Janowi Sienieńskiemu, kasztelanowi
żarnowskiemu, nie spodziewali się, że w niedalekiej przyszłości jej
nowy właściciel sprawi im wiele kłopotu. Na jej skrawku, w widłach
rzek – Czarnej Staszowskiej i Łagowicy, około 20 km od Świętego
Krzyża – innowierca z Żarnowa buduje w 1569 r. nowe miasto,
dając mu nazwę Raków, utworzoną z herbu rodowego swojej
żony, Jadwigi z Gnoińskich, na którym widniał czerwony rak na
srebrnym polu. To nic, że miasto powstało w miejscu otoczonym borami.
Właśnie takiego miejsca, zacisznego, daleko od zgiełku, szukał on dla
swojego zamysłu stworzenia „Nowego Jeruzalem”.
Dziedzic Rakowa zaczął niebawem ściągać do niego różnowierców
nie tylko z Polski. Nowe miasto stało się wkrótce ośrodkiem
reformacji, żeby nie powiedzieć wręcz stolicą zwolenników
Socyna, których później nazywać będą socjanami,
antytrynitarzami, braćmi polskimi, braćmi małego zboru, arianami albo
rakowianami. Miasto staje się – używając nanaszego
nazewnictwa – centrum religii nowej, miejscem licznych synodów,
na których uchwalono dogmaty nowej wiary.
Na mocy artykułów henrykowskich z 1573 r., uzyskali oni
swobodę religijną. Wkrótce uruchomiono w mieście drukarnię,
która drukowała na papierze również rodzimej produkcji.
Drukowane w niej książki – do czasu powstania w ośrodku szkoły
– są treści religijnej; później wychodzą z niej tytuły
podręczników szkolnych autorstwa miejscowych nauczycieli.
W roku 1638 szkoła zostaje zamknięta. Tak zdecydował Sejm,
na skutek incydentu zaistniałego z udziałem dwóch uczniów
i nauczyciela z tejże szkoły – znieważenie krzyża przydrożnego.
Do zamknięcia szkoły w głównej mierze przyczynili się biskupi
krakowscy, zdecydowanie występujący w obronie wiary katolickiej.
Aleksandra Wiszowata, nowa właścicielka miasta, wdowa, siostra
Jakuba Sienieńskiego, porzuca nową wiarę i przechodzi na katolicyzm.
Zbór przekazuje na początku na potrzeby gminy katolickiej, a
następnie nakazuje go zburzyć, by zwolnić miejsce pod budowę świątyni
katolickiej.
W czasie, kiedy Sienieński zakładał nowe miasto i później,
kiedy już kwitło gospodarczo, katolicy zamieszkiwali w kilku
okolicznych wioskach, i niewielkiej liczbie w samym Rakowie. Dla nich
biskup krakowski, Andrzej Lipski, funduje kościół pw. św.
Andrzeja Apostoła w Drogowlach, wiosce oddalonej od Rakowa trzy
kilometry. Budowę świątyni ukończono i erygowano nową parafię w roku
1633, dla – jak to zapisano w kronikach – „pożytku
i dogodności mieszkańców Rakowa, Dębna i Drogowel”. I
tak kościół ten służył wiernym jako parafialny parafii
rakowskiej do roku 1645, bo od tej pory – i do dzisiaj –
jest w niej filialnym.
Dlaczego bp Lipski nie pobudował kościoła „dla pożytku i
dogodności” wiernych w samym Rakowie? Okazało się, że
właściciel Rakowa, Jakub Sienieński, nie był tak tolerancyjny, jak
sam głosił i nie odsprzedał biskupowi kawałka gruntu pod kościół,
przecież z tego, co nabył jego ojciec, Jan. Raków czekać
musiał na kościół „u siebie” prawie osiem lat, do
czasu, kiedy osiedlili się w nim – na krótko –
reformaci, ze swoim „klasztorkiem”. Reformatów od
około 1649 r. w Rakowie nie ma, klasztorek zaś, pw. św. Anny, jest
dziś trzecim kościołem w niewielkiej parafii, liczącej niespełna 1600
wiernych.
Ks. Jan Wiśniewski, zbierając – na przełomie wieków
XIX i XX – materiały do historii dekanatu opatowskiego napisał,
że kościół w Rakowie, właśnie ten zbudowany na miejscu zboru
ariańskiego „jest ozdobą nie tylko Rakowa, ale i całej
okolicy”. Jest fundacji bp. Zadzika, który swój
urząd piastował od roku 1635. zostawił on fundusz 6000 zł bp.
Piotrowi Gębickiemu, na dokończenie budowy rozpoczętej w 1640 r.
Świątynię konsekrowano jednak dopiero w roku 1950.
Do roku 1729 kościół funkcjonuje pod wezwaniem, jakie
widnieje na tablicy erekcyjnej w ołtarzu głównym: „Św.
Trójca. ŚŚ. Apostołowie Piotr i Paweł, ŚŚ. Jakubowie Starszy i
Młodszy”. Jest budową orientowaną, otoczony murem,
zbudowany z cegły i kamienia, otynkowany; bazylika trójnawowa,
czteroprzęsłowa, z krótkim, absydialnie zamkniętym
prezbiterium. Ma 9 ołtarzy.
Na przełomie I i II ćwierćwiecza XVIII w. umieszczony w ołtarzu
obraz Matki Bożej Kodeńskiej, ofiarowany bractwu różańcowemu
przez szlachcica, Jakuba Promnickiego, zasłynął cudami, co skłoniło
bp. Andrzeja Trzebnickiego, do powołania specjalnej komisji dla
zbadania tej sprawy. Komisja, ta po przesłuchaniu 105 świadków,
którzy doświadczyli łask niezwykłych z obrazu Matki Bożej,
wydaje w roku 1670 specjalny dekret, a fakt ten uhonorowano –
za zgodą bp. Szaniawskiego – przeniesieniem obrazu do ołtarza
głównego w roku 1729. Kościół uzyskuje także nowe
wezwanie: „1729 d. o. m. – Trino – et Uni –
b. v. Mariae Thaumturgae – Nec Non – ś. ś Apostolis Petro
et Paulo – Majori et Jacobo Sacrum”.
Obraz otrzymuje też nowy tytuł – Matki Bożej Rakowskiej.
Na co dzień jest chowany za zasuwą – w polu środkowym ołtarza –
jest też Ona z Dzieciątkiem, adorowana przez Jakubów.
Odsłanianiu obrazu w niedziele i święta, a także przy okazji
szczególnych okoliczności, towarzyszy pieśń, śpiewana na
klęcząco: „Witaj Rakowska Matko Jedyna, uproś nam łaskę u Twego
Syna, witaj, nam witaj, Niepokalana, witaj Maryjo, Matko kochana”.
Tymi samymi słowami – zmieniając tylko jedno – „witaj”
na „żegnaj” – i śpiewanej w tonacji minorowej,
wierni żegnają swoją Rakowską Panią, kiedy zasuwa zapada.
Po roku 1656, w którym miało miejsce ukoronowanie Matki
Bożej na Królową Polski, Jej kult stał się niejako narodowym.
Znalazło to oddźwięk również w kościele w Rakowie, na gruzach
tej wiary, w której tego kultu Jej odmawiano. Pierwowzorem
Matki Bożej Rakowskiej był obraz w kościele w Kodniu, gdzie była Ona
ukazana frontalnie, w postawie stojącej i z Dzieciątkiem na prawej
ręce.
Ołtarze boczne w jej nawie po stronie południowej, przedstawiają
życie Maryi jako wybranej przez Boga na Matkę Jego Syna, Tę, która
wypełniła proroctwa starotestamentowe. W tej samej nawie, ołtarz
zamykający ją, dziś pw. Świętej Rodziny, pierwotnie zaś Zwiastowania,
ukazywał scenę, w której dowiaduje się Ona, że została
przeznaczona na Matkę Boga.
W innym ołtarzu – pw. św. Anny Samotrzeć – Maryja
ukazana jest ze swoją matką i Dzieciątkiem, a stojąca przy tym
ołtarzu figura przedstawia św. Elżbietę, Jej krewną; figura Dawida,
psalmisty – przy ołtarzu św. Józefa, męża Maryi –
przypomina po raz wtóry o wybraniu przez Boga rodu Dawidowego.
W nawie bocznej, od północy, były kiedyś dwa ołtarze
maryjne. Zachował się jeden, przedstawiający – na obrazie w
polu środkowym – Matkę Bożą Szkaplerzną, adorowaną przez św.
Dominika. Tu Maryja tronuje w obłokach, z Dzieciątkiem na prawej
ręce, w koronie wielokabłąkowej na głowie. Matka Boża rozmawia z
wiernymi, Dzieciątko wręcza szkaplerz św. Dominikowi, aniołowie
podtrzymują szarfy, na których wypisana jest treść rozmów
wiernych z Maryją. A więc Maryja, pocieszająca i pośrednicząca; taka,
do jakiej się zwracamy w różnych modlitwach.
Wróćmy do historii cudownego obrazu. Niestety, w chwili
obecnej nie ma w parafii dokumentu, dekretu komisji specjalnej sprzed
334 laty, o jego cudowności, jak i rejestru wydarzeń niezwykłych,
jemu przypisanych, a przecież w okresie ponad 300 lat musiało ich być
sporo, o czym świadczą wota. Nie wiemy w tym momencie od kiedy do
Matki Bożej Rakowskiej przestano pielgrzymować procesjami w dniu 2
lipca. Być może kult ten ustąpił główniejszemu, któremu
bp Zadzik ufundował tę piękną świątynię, jakże zasługującą na miano
bazyliki mniejszej, niespełnione pragnienie ks. Jana Henryka
Krawczyka, który pasterzował parafii w latach 1986-2003.
Spełniło się zaś jego inne pragnienie – odnowienie świątyni w
wielki Jubileusz Roku 2000. W niespełna 10 lat odrestaurowano w
kościele wszystkie 9 ołtarzy.
Ks. Jan Wiśniewski w swoim Dekanacie opatowskim napisał: „Osobliwą
pamiątkę ma zakrystia kościoła w Rakowie, mianowicie drzwi. Mówią,
że przed stu laty złodziej próbował się dostać do kościoła i
już w drzwiach spory uczynił otwór; wtem stał się cud, bo do
rozłupanej deski przyrosły mu włosy i ruszyć się z miejsca nie mógł.
Otwór ten i złodziejskie włosy po dziś dzień oglądać tam
można”. Autor tego tekstu widział je, trudno by było mu nie
wierzyć; dziś ich nie ma, jest natomiast w desce nikły ślad po nich.
W czasie II wojny światowej kościół bardzo ucierpiał,
poszarpany pociskami artylerii; nie imał się go – na szczęście
– ogień, chociaż całe wyposażenie jest drewniane. Ocalał zatem
i obraz Matki Bożej Rakowskiej w ołtarzu głównym, w jego
przebogatej obudowie.
Maria Krawczewska, parafianka rakowska od urodzenia, ciesząca się
– jak sama przyznaje – szczególną opieką Pani
Rakowskiej, opowiada o niezwykłym wydarzeniu, które miało
miejsce w Rakowie. W roku 1944 miasteczko znalazło się na linii
frontu tzw. przyczółka sandomierskiego. Starsze pokolenie
Polaków pamięta do dziś wyczyny czerwonoarmistów, ich
stosunek do wiary, profanowanie świątyń. Ponieważ ikonografia
kościoła w Rakowie jest szczególnie bogata, żołdacy spod znaku
krasnej zwiezdy ustawili w nawie głównej „pluton”
z osiemnastu figur, flankujących – po dwie – każdy
ołtarz. „Uzbrojono” je w „pepeszki”. Zabawa
nieoczekiwanie skończyła się bardzo szybko, żołnierze podszyci
strachem, opuścili kościół w pośpiechu. Ponieważ wcześniej
zaglądnęli w każdy jego kąt, wiedzieli, że nie ma w nim nikogo z
cywilów, jak zresztą w całym miasteczku, z którego
ludność była ewakuowana na tyły frontu, w okolice Koprzywnicy i
Łoniowa (ponad 50 km). Nie wiedzieć skąd, nagle, żołnierzom ukazała
się postać dziwnej, niezwykłej pani z dzieckiem na ręku.
O zdarzeniu opowiedział rakowianom ewakuowanym z Rakowa do
Koprzywnicy kilka dni później oficer radziecki. Świadkiem
relacji była właśnie pani Maria. Nikt z nas – opowiada –
nie wiedział, że oficer ten był w Rakowie; zagadnął nas wtedy, kiedy
przypadkiem dowiedział się skąd jesteśmy. Wtedy nikt ze słuchających
nie zastanawiał się kim mogła być owa niezwykła pani z dzieckiem na
ręku. Odpowiedź przyszła w styczniu 1945 r., kiedy wróciliśmy
do prawie doszczętnie spalonego Rakowa. W kościele rzeczywiście
figury stały nie na swoim miejscu przy ołtarzach, tylko w nawie
głównej, ustawione w dwuszeregu. Ta pani, to Nasza Jedyna,
Rakowska. Inaczej być nie mogło – kończy swoją relację pani
Maria.
Nikt nie policzył do tej pory i nigdy nie uda się nikomu tego
dokonać, ile łask cudownych spłynęło do dusz ludzkich z obrazów
Matki Bożej, słynących łaskami. Z tego w Rakowie również.
Wymiernymi dowodami tego nie mogą być tylko kule, pozostawione przez
kalekich, a uzdrowionych, inne przedmioty czy wota. O opiekę Pani
Rakowskiej proszą nowożeńcy, dzieci w kolejne rocznice urodzin,
wchodzący w dojrzałe życie maturzyści, zdający egzaminy na wyższe
uczelnie, odsłaniają obraz z racji jubileuszu małżeństwa ludzi w
podeszłym wieku, proszą w wotywach o udane operacje, przed dalekimi
podróżami i tylu innych. Kiedy podnosi się zasuwa w wielkim
ołtarzu, to jakby Matka drzwi otwierała, witając z otwartymi
ramionami odwiedzające je dzieci.
|
|